środa, 7 października 2015

Szalej - Rozdział 5 - Zdumienie

Zdumiene

Była jeszcze ciemna noc,gdy Piotr Polaka nakazał pobudkę.Wstawali
niechętnie rozespani i źli,ale rozkaz hetmana to święta rzecz.Co bardziej głodni podchodzili do wołu i szukali niedojedzonych kawałków.Ostra komenda”na koń”przerwała szwendanie się i ociąganie,błyskawicznie cały oddział siedział na koniach.
-Ludzie Jastrzębca zabiorą ciało kapelana,rozkazał hetman.Powiesimy go na drzwiach kościoła przy zamku tak by stary borsuk na zamku nabrał do nas rezpektu.Reszta podzielona na grupy,tak jak wczoraj zdecydowałem.Kacper jedzie na górka,zajmuje fara z kościołem,Jastrząb uderza na kościół obok zamku i rozwiesza na drzwiach ciało onego kapelana a następnie szturmuje zamek,Zygota robi popłoch i podpala domy,a równocześnie odcina mieszczanom drogę ucieczki w okoliczne lasy.Na razie jechali razem,gdy dojechali na miejsce w którym wczoraj zabili kapłana,Jastrząb zatrzymał swój oddział i posłał dwóch w oznaczone
miejsce w którym powinno znajdować się martwe ciało.Jakie było ich zdumienie,gdy ciała nie znaleźli,nie było też śladu by ciało szarpały wilki. W budzącym się świcie zobaczyli rzecz zdumiewającą,oto w miejscu w którym powinno znajdować się ciało zobaczyli mnóstwo kwitnących stokrotek.Na ten widok obaj żołnierze-zatwardziali heretycy przeżegnali się ukradkiem,bo sprawa była niezwykła.Nawet największy heretyk,a takim był Runsztajn,stał zdumiony i kiwał głową.Przecież parę godzin temu stał nad posiekanym rapierami ciałem kapłana,to przerastało jego wyobraźnię.Do sadyb ludzkich było na tyle daleko,że nikt nie mógł w nocy znaleźć ciała,wilki zostawiają ślady szarpaniny.No a te kwiaty? Skąd przez noc wyrosło tyle stokrotek a niektórzy żołnierze mówili,że rosną tworząc obrys ludzkiego ciała.Zadumę Jastrzębia przerwał umyślny hetmana-czasu jest mało,ruszać natychmiast.Pojechali zawiedzeni i bardzo
zdumieni niecodzienna sytuacją.
-Coś za długo mitrężysz Runsztajn,za niedługo zacznie świtać i zagrodniki
zaczną się budzić.,a zaskoczenie to nasza broń,hetman wyrażał swoje nie-
zadowolenie.
-Kiedy ciało kapelana zniknęło.
-Jak to zniknęło?gadaj mi tu zaraz.Tak to sprawiasz,że nieboszczyk siada na koń i ucieka?Całą zabawę z hetmanem zameckim mi popsułeś.
-Zaręczam,że kapelan nie żył.Sam dźgnąłem go z najbliższej odległości.
To zagadkowa sprawa-i te kwiaty,mruczał pod nosem.
-Jakie kwiaty?Co ty bredzisz Jastrząb.
-Nic nic,tak mi się powiedziało.Dalej jechali w milczeniu pilnie rozglądając się na boki,czy aby nie zobaczą człowieka odzianego w czerń,
który poraniony zdołał uciec pod osłoną nocy.
Nie wiedzieli bo wiedzieć nie mogli,że przewodnik księdza Mikołaj z ukrycia widział całe zajście i po odejściu zbirów zabezpieczył ciałoprzed
profanacją.Tragedia Mikołaja była ogromna,bo oto husyci żywcem spalili jego żonę wraz z dziecieńciem.Gdy przyszedł do Bijasowic,na miejscu swojego domu zastał dopalające się zgliszcza.Człowiek ten mimo tragedii
miał dość sił by wrócić na miejsce zbrodni,zabrać ciało kapłana i godnie je pochować.
Gdy po odjeździe oddziału Piotra Polaka Mikołaj wrócił na miejsce
pochówku księdza ogromnie się dziwił mnogością kwiatów,które w dziwny sposób zaznaczały obrys ludzkiego ciała.Widząc,że dalsze przebywanie przy grobie nic sprawie nie pomoże,poszedł do pobliskich Jankowic ,by oddać wypożyczoną pod nieobecność gospodarzy łopatę, którą wykopał grób.Gdy ośmieleni nieobecnością husytów mieszkańcy wyszli ze swoich kryjówek,usłyszeli straszną opowieść Mikołaja o śmierci
kapłana Walentego,spaleniu żywcem żony Mikołaja wraz z dzieckiem i całkowitym spaleniu Bijasowic,które starte zostały z powierzchni ziemi. -Trza bydzie Mikołaju zaniyść ta straszno wiadomość do Rybnika,do faroża,aby łodprawiył mu pogzyb godny męczennika-powiedziała pani na Jankowicach.
-Kej nijak teroz nie idzie dostać sie do Rybnika.Przecaż husyty być może teroz rabujom Rybnik,naszo ostatnio ostoja.
-Padom wom-odezwoł sie szewc Marszolik,że take rzeczy zawsze sie mszczą,godom wom przydzie i na husytów kryska.Pon Bóczek je ciyrpliwy ale sprawiedliwy.Ptzidzie czas,że książe Mikołaj pon na Raciborzu i Rybniku rozprawi sie z tymi rabusiami.Godoł mi handlyrz kery wyndrowoł od Raciborza,że wele Mikołaja zbiyro sie moc wojoków. -Suchejcie miyszkańcy Jankowic i ci kerzy ocaleli z Bijasowic,trza se dować pozór,dziyń i noc bydymy wystowiać czujki,coby nos nie zaskoczyli.W razie alarmy wszyscy kryjymy sie w lasach i bażołach,a sprawa kapelana niechomy na po tym.On już je u Pana Boga,a ciało je pochowane.Przidzie czas,obiecuje wom,że sama wybiera sie do faroża, a jak trza bydzie to do samego ksiyńcia pana,żeby śmierć kapelana godnie uczcić.Teroz trza odbudować to co nom husyty poniszczyli i rzykać aby w Rybniku spotkała ich godno odprawa.Wos Mikołaju zabiyrom do sia na zamek do Jankowic,znojda wom jakeś zajyncie,boście wiela wyciyrpieli i godnie o ciało kapelonka zadbali.Ludzie porażeni strachem,i ogromem tragedii która spotkała mieszkańców Bijasowic powoli rozchodzili się do swoich zajęć.Mikołaj jeszcze długo spokajał ciekawość tych którzy rządni byli szczegółów śmierci księdza.
Runsztajn zwany Jastrzębiem właściciel opola które od jego przezwiska
przejęło nazwę Jastrzębie,najczęściej wymieniany był przez Mikołaja. nała go również pani na Jankowicach.Był to rycerz pochodzenia niemieckiego który od cesarza Luksemburga otrzymał wsie Połomia, Szeroka i miejsce gdzie postawił swój zamek a które nazwanym było Jastrzębie.Prawdziwe nazwisko brzmiało Runsztajn.Rycerz zajmował się zbójowaniem,znany był z hulaszczego trybu życia,zamiłowania do trunków i kobiet.Dwie jego żony zmarły w dosyć dziwnych do końca niewyjaśnionych okolicznościach.Kiedy pani na Jankowicach owdowiała Runsztajn wielokrotnie proponował jej małżeństwo,a uzyskawszy odpowiedź odmowną,zapałał nienawiścią i odgrażał się,że najedzie Jankowice i siłą ją weźmie jako nałożnicę.Puki co groźby nie spełnił,ale od tego czasu pani na Jankowicach wraz ze swoim synem w każdej chwili gotowi byli opuścić Jankowice i oddać się po opiekę księcia,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz