środa, 7 października 2015

Szalej - Rozdział 13 - Bitwa

B i t w a


Był 13 maja 1433 roku.Dzień wstał wiosenny choć chłodny.Gęste
opary które unosiły się nad nieprzeliczonymi stawami i łąkami oblepiały
wszystko wilgocią.Ciszę poranka przerywało pojedyncze człapanie łosia
czy czochranie się samotnego odyńca.Przyroda zamarła w oczekiwaniu
na pierwsze promienie słońca,tylko niecierpliwy kos ozłacał przestrzeń
swoim śpiewem,zaprzeczając powszechnemu mniemaniu,że w dzień
Serwacego musi być mroźno i śnieżno.
W małej leśnej kaplicy ukrytej w zakolu rzeki Rudy,która w tym
miejscu przebija się przez gęste lasy i liczne stawy co niby pierścieniem
okalają górujące nad Rybnikiem wzgórze nazywane przez miejscowych
Górą Rudzką lub Cerekwicą,ksiądz odprawiał mszę świętą.Młody książę
ĸarniłowsko-Raciborsko-Rybnicki Mikołaj II syn księżnej Heleny z rodu
arystokracji litewskiej i księcia Jana,klęczał przed obliczem Jezusa i
żarliwie modlił się o zwycięstwo w bitwie,która miała rozstrzygnąć o
losach Górnego Śląska.Morze cierpień,krwi i łez,rabunku i poniżenia,
przepełniło czarę goryczy.To co miało być protestem przeciw złu i wynaturzeniom w łonie kościoła katolickiego oraz przewadze czynnika
germańskiego w życiu społecznym Czech,których Śląsk był integralną
częścią (umowa wyszegradzka-Kazimierz Wielki 1335r)stało się pretekstem do rozpętania okrutnej wojny religijnej która spustoszyła Śląsk
przypominając czasami pogromy najazdu tatarskiego.Ogromne oburzenie
wywołała wiadomość o najeździe husytów na Jasną Górę i sprofanowanie
przez polskiego kacerza Kuropatę ikony Najświętszej Maryi Panny wraz
z dzieciątkiem.Wściekłość pobożnych i z natury łagodnych rybniczan
wywołało morderstwo kapłana Walentego zamordowanego we wsi Jankowice w czasie kiedy niósł ostatnią posługę ciężko chorej kobiecie.
Modlili się śląscy wojowie,modlił się książę o pokój dla Śląska,który
niestety trza wywalczyć orężem.Rybnik,małe miasteczko nie posiadające
murów obronnych zostało przez oddziały księcia Bolesława V pana na Głogówku,Prudniku i Niemodlinie-żarliwego husytę totalnie splądrowane.
Ludność w większości opuściła domostwa szukając schronienia w bagnach i głębokich lasach.Teraz tłumnie wychodzili i garnęli się dowalki.Wszyscy
jednako wiedzieli,że tak dalej żyć nie podobna.Ciągły strach spowodował,
że życie straciło wartość.Dlatego zarówno szlachta jak i ludzie wszelkiego
stanu postanowili z rzucić to jarzmo i walczyć.Zwyciężyć albo umrzeć.
Msza dobiegała końca.Kapłan błogosławił wszystkim którzy kołem otoczyli małą śródleśną kapliczkę.Książę ubrany w zbroję wysłuchał
relacji zwiadu który pod osłoną nocy zapuścił się na sam szczyt Cerekwicy
i dotarł do pierwszych zabudowań na Zagrodnikach i Łony.
-Dziwne to mości książę ale zupełnie się nie ubezpieczają.Śpią po domach
jak susły.Złapaliśmy dwóch z oddziału niejakiego Zygfryda z Bełku,którzy
zanim z kamieniem u szyi wskoczyli do stawu powiedzieli,że między nimi
panuje spór,czy uganiać się po Śląsku,czy nie lepiej wyruszyć z polakami
przeciw Krzyżakom.Powiadali,że to jest królewska wyprawa która sławę
i splendor większy daje a i łupy większe obiecuje.Tylko książę Bolko
obstaje by wpierw rozprawić się z tobą mości książę a następnie wedle
woli każdy do koronnych przystąpić może.
-Ilu ich jest,sucho zapytał książę.
-Ciemno i trudno ustalić.Złapani przed śmiercią powiedzieli,że bardzo dużo.Ściągają ze wszystkich stron.Wymienili oddziały Runsztajna,Bolka, Korybutowicza,Zygfryda z Bełku,mówili też o Piotrze Polaku,Kuropacie
i wielu innych-spamiętać trudno.Jeden z onych drabów wyznał,że planowali spotkać waszą książęcą mość pod Żorami i tam zaatakować od tyłu.Widać słabo rachują.
-Dobrze się spisałeś,jak cię zowią?
-Michel z Rybnika-zagrodnik.
-Przedstawcie mi go po bitwie,powiedział książę.
-Pokornie prosza mości panie,pozwól mi walczyć u swojego boku.Śmierci
szukom,bo mi kacery młodo baba na śmierć za łonaczyli.
-Pozwalam.Dajcie mu tarczę i topor,nie idzie po mojej prawej stronie,
zwrócił się do swojego przybocznego.
Już promienie słońca zdążyły przebić się przez poranne opary,złocąc świat
swoimi cudnymi barwami.Wiosenny jazgot ptaków walczył o palmę pierwszeństwa z rechotem milionów żab.Wstał pogodny choć chłodny
dzień.Szeregi śląkich chorągwi w wielkim porządku i bez zbędnego
ociągania formowały szyki.Z prawej strony szły oddziały feudałów którzy
opowiadali się po stronie księcia Mikołaja,była doskonała chorągiew
Oleśnicka choć bez udziału księcia Konrada,była chorągiew panów na
Pszowie,Wodzisławiu i Jedłowniku.Środek zajmowały chorągwie samego
księcia Mikołaja.Lewe skrzydło stanowiła chorągiew samego biskupa
Konrada wspomagana chorągwią hetmana Wilchelma.Zupełnie swobodnie
tak jak by wbrew regulaminowi przemieszczała się miedzy tymi siłami
lekka chorągiew rycerza Macieja,która widać miała zadanie specjalne.Poza wymienionymi znaczącą siłę stanowiły zastępy mieszczan rybnickich i
chłopów z okolicznych przysiółków wyposażonych w postawione na sztorc kosy i sierpy,widły,cepy a nawet wystrugane z dębowych gałęzi
piki.Wszystko to w dostojnej ciszy,miarowym krokiem ruszyło na szczyt
Cerekwicy by zając pozycję i czekać na atak wojsk husyckich.Każdy szeptem powtarzał:”przeciw bezbożnikom,taborytom,kacerzom”.Przodem
szła chorągiew rycerza Macieja,która rwała się do boju,mając nadzieję,że
spotka na swojej drodze oddział Dobka Puchały z którym mieli osobiste
porachunki.Gdy dojeżdżali pod szczyt zauważyli,że widać zostali już
zauważeni,gdyż książę Bolko w wielkim pośpiechu szykował swoje zastępy,które zgodnie z taktyką husytów po winne zająć szczyt by z góry miażdżyć wroga wozami spiętymi łańcuchami.Książę Mikołaj zorientował się,że uprzedził przeciwnika i pierwszy opanował szczyt Cerekwicy,zaraz
pchnął na pomoc Maciejowi drugą chorągiew która ustawiła się obok jego
chorągwi.Książę Bolko widząc,że przegrywa walkę o szczyt Cerekwicy
w desperacji wysłał dwie swoje pancerne chorągwie,których zadaniem
było opanowanie szczytu.wzniesienia.
I tak bitwa rozpoczęła się wcześniej,zanim obie strony ustawiły pełny szyk
bojowy.Ciężka jazda husytów musiała forsować strome zbocze,przez co
jej impet był o wiele za mały,by zmiażdżyć lekkie chorągwie śląskie.
Zaskoczeniem dla husytów było,że Ślązacy nie ruszają do ataku oczekując
husytów na szczycie.Plan był prosty-im dłużej będzie trwała galopada
ciężkiej jazdy pod górę,tym mniejszy będzie impet i siła uderzenia.Drugim
zaskoczeniem było,że obie śląskie chorągwie rycerza Macieja iwrocławska
tuż przed spotkaniem z czołówką husytów,rozstąpiły się puszczając ciężką jazdę w próżnię.Nie łatwo jest wytracić impet rozpędzonych koni.Husyci
przelecieli przez szczyt Cerekwicy nie natrafiając oporu i nagle spostrzegli
,że pędzą na wprost wojsk księcia Mikołaja,które szeroką ławą niby fala podchodziły pod szczyt.Husyci zorientowali się,że bez wsparcia swoich pozostałych wojsk nie mają szans dotrzymać pola Ślązakom.Poszedł
sygnał do zatrzymania a następnie odwrotu ale było za późno.Otoczna ze
wszystkich stron chorągiew została zmuszona do podjęcia walki.
W pewnym momencie zawachał się i książę Mikołaj takim obrotem sprawy.Miał przed sobą ciężką chorągiew husytów,potem pustka i na
szczycie lekką chorągiew rycerza Macieja.Chorągiew wrocławska po
przepuszczeniu husytów wycofała się nie bardzo wiedząc co robić.Sprawę
rozwiązali sami Rybniczanie,którzy trzymani jako rezerwa nie wytrzymali
i szeroką ławą ruszyli na husytów,otaczając ich ciasnym kołem przez co
uniemożliwili książęcym dobranie się im do skóry. Zaczęła się bitwa śmierć i życie.Każdy miał swoje rachunki,które chciał koniecznie sam
uregulować,a ceną było życie.Nie pomogły nawoływania rycerzy,ażeby
Rybniczanie odstąpili i dopuścili jazdę która paliła się do walki.Husyci
bronili się dzielnie,zakuci w zbroje odpierali ataki mieszczan uzbrojonych
w długie piki,cepy widły i topory osadzone na długich grabowych stylach.
Najskuteczniejszym sposobem na pancernych było okaleczanie ich koni.
Biedne zwierzęta niemiłosiernie rażone pikami z podciętymi pęcinami
padały przywalając swoim ciężarem jeźdców.Nienawiść była tak duża,
że niektórzy mieszczanie wskakiwali pod brzuchy przerażonych koni
wysadzając z siodła jeźdca.Zakuty w żelazo żołnierz gdy upadał na
ziemię był zupełnie bezbronny.Widżc to książę Mikołaj uznał,że tutaj nie
potrzeba jego wojska.Nienawiść ustokrotniła siły rybnickich mieszczan
i chłopów.Zbici w ciasne koło husyci,kłuci,rażeni toporami ze wszystkich stron,nie potrafili wykorzystać swoich sił.Trzask toporów o zbroje mieszał
się z piskiem i przeraźliwym rżeniem koni.
Tym czasem książę Bolko postanowił usadowić swoje oddziały na szczycie Cerekwicy i być może udało by się osiągnąć ten cel,gdyby nie chorągiew ciężkiej jazdy z Raciborza,która ominąwszy osaczone przez
rybniczan oddziały husyckie zdążyła wesprzeć lekkie chorągwie śląskie
broniące szczytu.Wojska Bolka V zostały odrzucone od szczytu przez co nie połączyły się z osaczonymi chorągwiami.To był kolejny błąd Bolka V,
który był przekonany,że jego ciężkozbrojne chorągwie wsparte oddziałami
kacerzy i zaprawionymi w bojach chorągwiami litewskimi przejadą po
Ślązakach jak koło wozu po żabie,a ciężkie wozy bojowe dopełnią reszty
zniszczenia.Podzieleni na małe grupy toczyli jak by swoje odrębne małe potyczki.Głogowska chorągiew księcia Bolesława została odrzucona na
północ w kierunku bagnistych łąk rzeki Rudy,gdzie konie topiły się nie
mogąc wykonać zwrotu.W kierunku Zagrodnik walczyła jazda czeska-
ciężkozbrojna osaczona przez doborową chorągiew księcia Mikołaja oraz
luźno walczące rycerstwo Śląskie.Tutaj walka trwała bez jednej chwili
wytchnienia.Wyćwiczony żołnierz spotkał równie sprawnego przeciwnika.
Bardzo trudne chwile przeżywał rycerz Maciej ze swoją lekką chorągwią.
Natarła na nich z furią litewska chorągiew Korybutowicza,dowodzona pod
jego nieobecność przez rosłego rycerza który siał w koło spustoszenie.
Litwini zorientowali się,że przychodzi im się zmagać z luźno skleconą
chorągwią,zaczęli pozorować odwrót w kierunku Kozich Gór,a chodziło
o to by wydostać się na równinę.Tam błyskawicznie uformowali się w
czwórki,dokonali zwrotu i runęli na lekką chorągiew rycerza Macieja.
Uderzenie było tak silne,że Ślązacy musieli się cofać tracąc co rusz któregoś z jeźdców.Zaciekłość była tak duża,że nawet ranni co spadli
z koni,walczyli dalej między sobą,bywało nożami a nawet gołymi rękami
i zębami.
Maciej zrozumiał,że to koniec dla jego dzielnych żołnierzy.Siły były
nierówne,ręce opadały ze zmęczenia,oczy zachodziły mgłą,w piersiach
brakowało tchu,a litewscy wojownicy miażdżyli ich swoją przewagą.
Dalsze ustępowanie zbliży ich do mieszczan którzy jeszcze zmagali się
z chorągwiami husyckimi.Litwini na tyłach mieszczan -to rzeź i przegrana
całej bitwy.Trzeba zginąć a nie ustąpić.
Słońce świeciło już wysoko na niebie,choć chłód przypisany świętemu Serwacemu w dalszym ciągu dawał się we znaki,to końca bitwy
nie było widać.Porozrzucane na stokach Góry Rudzkiej oddziały walczyły
między sobą nie wiedząc nic o swoich braciach.W pewnym momencie
książę Mikołaj zobaczył,że sytuacja lekkiej chorągwi rycerza Macieja jest
tragiczna.Nakazał więc by rycerz Wilhelm zostawił potopioną w bagnach
ciężką chorągiew husycką i pośpieszył z pomocą Maciejowi.Decyzja była
słuszna wycofanie chorągwi hetmana Wilhelma husyci przyjęli z wielkim entuzjazmem sądząc,że ustąpili pola,ale pościgu nie podjęli,bo ludzie i konie byli tak wymęczeni,że nie byli zdolni do wykaraskania się z bagna.
Pomoc dla chorągwi Macieja przyszła w ostatniej chwili.Uderzenie z boku w Litwinów spowodowało,że musieli zmienić szyk.Być może mimo tego
osiągnęli by swój cel,gdyby nie nagłe pojawienie się oddziału Żorzan,
którzy przyszli w sukurs braciom z Rybnika,a wypadło to w najbardziej
odpowiednim czasie.Walka rozgorzała od nowa-widły,piki,cepy i topory
mieszały się z uderzeniami rycerskich mieczy.Nowe siły wstąpiły w Ślązaków.Nikt nie zważał,że przed chwilą mdlały mu ręce,od nowa rozpoczęła się straszliwa-zacięta walka.Powolutku górę brali rybniczanie.
Husyci zmęczeni śmiertelnie nie stawiali już takiego oporu.Pękł zwarty
szyk pancerniaków husyckich,rozproszonych przez połączone siły Rybniczan i Żorzan.Rozpadł się zwarty dotąd szyk Litwinów choć w
dalszym ciągu stanowili dużą siłę.Szczególnie dowódca Litwinów siał
wokół śmierć.Sam w otoczeniu giermków przebijał się do chorągwi Głogowskiej księcia Bolesława.Żaden żołnierz nie dawał mu rady.Potężny
koń i nadludzka siła rycerza powodowały,że kto zbliżył się do niego padał
jak rażony piorunem.Zobaczył to książę Mikołaj i krzyknął na swoich by
zrobili mu miejsce i dopuścili do goliata.Jakoż rozstąpili się i pozwololi
im stanąć naprzeciw siebie.Rosły rycerz na olbrzymim bachmacie i młody
książę-pacholę prawie,na pięknym koni pełnej krwi.
-Widzę,że przyjdzie mi zrobić mojemu panu a przyszłemu królowi Śląska
Zygmuntowi Korybutowiczowi piękny prezent w postaci uciętej głowy
cherubinka.Zygmunt wróci od Jagiełły z koroną królewską to pewnie będzie kontent z prezentu głowy swojego oponenta.No mości dzieciaku
stawaj,niech ci przy strzyżę baki,bo wąs ci pewnie jeszcze nie wyrósł.
Książę Mikołaj choć młody i o chłopięcej sylwetce,znany był z tego,że
mało który dorównywał mu we władaniu rapierem czy mieczem.Nauki
pobierał u najlepszych mistrzów fechtunku.Toteż prawie wszyscy przerwali walkę robiąc półkole by obserwować pojedynek.
-Widzę,że lepiej od miecza mielesz ozorem,zreplikował jego przechwałki
książę.
Litwin bez słowa spiął konia chcąc frontalnym atakiem zmiażdżyć tego
dzieciaka co próbuje się mierzyć z nim-znanym z niepospolitej siły rycerzem.Rozpędzona masa zmierzała prosto w księcia.Litwin nie próbował nawet podnieść miecza uwarzając,że samo uderzenie wystarczy
by zmieść księcia razem z koniem,lecz taneczny unik spowodował,że
Litwin uderzył w próżnię.Poznał rycerz Zygmunta Korybutowicza,że oto
mierzy się z mistrzem nad mistrze,a ten lekki z pozoru koń to prawdziwy
tancerz,który w mig odgaduje zamiary swojego pana.
-No i co tyko chmielowa-zawołał książę.
Litwin nie za bardzo rozumiał co się stało.Spoglądał zdziwiony pytając
wzrokiem jak to się stało,że on nie trafił w tego fircyka.Zrobił srogą minę
i ponownie ruszył na Mikołaja trzymając miecz ponad głową.Książę lekko
puścił wodze koniowi i miękko prawie tanecznie szedł na przeciw Litwina.
Gdy dojeżdżali do siebie Litwin stanął w strzemionach by ciąć z całej siły,
a wtedy czarny jak smoła koń,posłuszny woli księcia,zrobił nagły ruch,
niby potknięcie w kierunku Litwina.Bachmat chcąc uniknąć zderzenia
gwałtownie odskoczył i husyta ciął powietrze.Widać włożył w cięcie całą
siłę,bo razem z mieczem pochylił się gwałtownie do przodu i ratując się
przed upadkiem wypuścił miecz z ręki.Głośny szmer podziwu dla księcia
i wspaniałej postawy konia ,który po wykonanym triku kiwał łbem jak by
dopraszając się braw.
-No i co wąsiasto czaplo,odezwał się książę.
Rycerz był skonfundowany.Śmiech był obrazą gorszą od śmierci.
-Podajcie mu któryś jego miecz bo sam pewnie nie potrafi zejść z konia
by go podnieść.Widać cały regiment giermków sadza ta pokraka na konia.
Skoczył któryś z żołnierzy by podać miecz.Husyta poprawił się w siodle
i syknął przez zaciśnięte zęby.
-Nie godzi się dworować ze szlachcica-rycerza.
-Dla nas tyś nie rycerz tylko bandyta.Ile masz kapłanów i zakonnic na
sumieniu.Ile sprofanowanych obrazów świętych.Jakie morze niewinnej
krwi-niewiast i dzieci.No ruszaj chyba,że cię strach obleciał.
Starli się i tylko dzwonienie stali o stal dowodziło,że miecz trafił na miecz.
Poznał Litwin,że to nie zabawa,że oto ma przed sobą młodego rycerza,ale
już mistrza we władaniu mieczem,ni ma jeszcze jeden atut-konia.Piękne
zwierzę tak ułożone,że czasami uprzedzało myśli swojego pana.Robił a to
unik a to markowane potknięcie które zupełnie dezorientowało mawet
wprawionego w boju przeciwnika.Stało się jasne,że ten pojedynek wygra
młodziutki książę.Gdy zmęczony Litwin robił zwrot,Mikołaj zdążył
podjechać za nim na odległość cięcia,ale nie godziło się ciąć z tyłu więc
poczekał aż husyta ustawi się przodem.Wtedy wykonał cięcie szybkie jak
błyskawica.Niewidoczny ruch nadgarstka i ostrze wylądowało na szyi
Litwina.Znieruchomiał zdziwiony bliskością księcia.Jeszcze próbował
podnieść miecz,lecz ręka znieruchomiała i opadła bezsilnie.Miecz wypadł
mu z ręki i wbił się sztorcem w ziemię.Siłą woli podniósł rękę by zatamować krew,ale były to ruchy bezwiedne.Chwilę jeszcze chwiał się
w siodle,by nagle runąć na ziemię.Walka była skończona.Gromkie hura
wyrwało się ze Śląskich gardeł.
-Dobić heretyków,dować ich sam.Kaj je Bolko-to jego sprawka.
Ale księcia Bolka V-tego który dowodził husytami już nie było.Zrozumiał,że bitwa jest przegrana i razem z bliskimi sobie rycerzami
czmychnął z pola bitwy kierując się na południe by w zbójeckim gnieździe
Runsztajna znaleść schronienie.
Bitwa była rozstrzygnięta.Pojedyncze oddziały odizolowane od siebie
stawiały zacięty opór.Zaciekłość była tak wielka,że nikt nie oczekiwał
i nie dawał pardonu.Straszne to były obrazy kiedy ranni miast modlić się,
jeszcze walczyli między sobą.Straszliwy los spotkał pozostawioną w
bagnach ciężką jazdę husycką.Zostali co do jednego wystrzelani przez
kuszników z Wielopola,Golejowa i Ochojca.Rybniczanie wraz z Żożanami
którzy przybyli z odsieczą w podzięce,że bliskość oddziałów książęcych
zmusiła husytów do odstąpienia od murów ich miasta,obchodzili usłane
trupami pobojowisko i pomagali rozbić ostatnie broniące się oddziały
husytów.
Książę Mikołaj objeżdżał pobojowisko by nagle będąc na zachodnim
stoku Cerekwicy zobaczyć obraz niewiarygodnej nienawiści i męstwa.
Oto chorągiew ciężkiej jazdy husyckiej której przyszło walczyć z piechotą
śląską,tak dalece zapamiętała się w walce,że gdy nie stało inaczej jeźdcy
zeskakiwali z koni i walczyli na pięści i pazury.Jak walczyli tak pozostali
w śmiertelnych uściskach z odgryzionymi uszami,wydłubanymi oczami'
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi topiąc się w czerwonej
poświacie mgieł i oparów,tego chłodnego majowego dnia 1433 roku.
Cienie prastarych dębów porastających Cerekwicę wydłużały się obejmując mrokiem pobojowisko.Wszyscy pospołu szlachta,rycerze,
włościanie i zagrodnicy stanęli na szczycie góry,umęczeni,schlapani krwią ale szczęśliwi ze zwycięstwa.Ci twardzi pobożni ludzie,którzy musieli przez ostatnie lata znosić mord,rabunek i poniewieranie świętości teraz ocierali łzy radości.Koniec husytów na naszej ziemi.
-Kościoły splądrowane i z beszczeszczone,a przecież musimy odprawić
mszę świętą.Musimy podziękować Bogu za zwycięstwo.Książę stał w
otoczony ciasnym kołem przez wszystkich którzy tak dzielnie walczyli tego dnia.Tutaj na szczycie tej góry skąd najbliżej nam do Boga i na pamiątkę naszego zwycięstwa,postawimy skromną kapliczkę i poświęcimy
ja ku czci świętego Urbana.Tutaj wielebny odprawi mszę dziękczynną i
tutaj niech po wsze czasy rybniczanie opiekują się tym miejscem i nirch
go czczą w podzięce świętemu Urbanowi,że pozwolił na odnieść to zwycięstwo.Amen.
A teraz chcę wyrazić szczególne uznanie mieszkańcom Rybnika i okolicznych opoli,że tak dzielnie wspierali nas w boju.Dziękuję imć
panu Frysztackiemu burmistrzowi Żor,że przybył wraz ze swoimi mieszczanami wesprzeć nas w walce.Muszę wam jeszcze jedno powiedzieć,oto moją wolą przeniesiecie ciało zamordowanego kapelana
Walentego,który obowiązki kapłańskie wykonując,męczeńską śmiercią
zginął z jego polowego pochówku w Jankowicach na cmentarz w Rybniku.
Na te uroczyste przeniesienie zwłok sam osobiście przyjadę i wszystkich
mieszkańców zapraszam.
Koniec


Szalej - Rozdział 12 - Odsiecz

O d s i e c z


Jechali stępa.Przodem chorągiew rybnicka którą dowodził hetman
Wilhelm,za nimi podążali woje księcia Mikołaja,następnie luźne oddziały
panów którzy dosyć mieli pogromów urządzanych przez husytów,było wielu pojedynczych wojów którzy przystali do księcia gotowi uwolnić
ziemię śląską od zarazy husyckiej.
Do księcia zbliżył się rycerz Maciej którego chorągiew zamykała pochód.
-Mości książę,mam wiadomości które wydusiłem od tego Dratewki.
-Mów,chętnie posłucham.
-Ten piekielnik przyznał się do wielu zbrodni.To on w karczmie zwanej Świerklaniec namawiał wyrobników by przystępowali do husytów prawił,
że kapłana w Jankowicach za dźgali ludzie Runsztajna.
-Znam sprawę tego kapłana,choć pewności nie mam kto jest winny tej
ohydnej zbrodni.Mów dalej.
-Powiedział,że pod Pszczyną jest mały oddział husytów,wysłany by pojmać matkę waszej mości księżnę Helenę.Główne siły są pod Żorami
i Rybnikiem a dowodzi nimi książę Bolko i wielu znanych polskich kacerzy.Powiedział,że sam Dobek Puchała wybiera się by wesprzeć Bolka.
-A to ciekawe co mówisz,Mikołaj wyraźnie się zamyślił;Pułapka?mnie
uwiązać pod Pszczyną a w tym czasie splądrować Rybnik i Żory i jak się
da to połączonymi siłami uderzyć na mnie od tyłu.
-Jak go przypalałem to wystękał,że ten oddział coś my pod Pawłowicami
znieśli podążał na spotkanie z księciem Bolesławym.
-Przyprowadź go,chcę go przepytać.
-Kiedy mości książę nie mogę,bo ten piekielnik pewnie już kibluje w
piekle-taka jego mać.Usmażony wyzionął ducha.
-No cóż,postąpiłeś z nim tak jak na to zasłużył,ale wiadomość ważna.
W Pszczynie nie zabawimy długo,uprzedzimy ich i zaskoczymy.Wyślij
przodem mały podjazd,niech rozeznają jak są uzbrojeni no i
wiela ich jest.Pszczynę znam dobrze,spędziłem tam kilka lat,Wydaje mi się,że oni bardziej zajęci są plądrowaniem niż wojowaniem.Uderzymy z marszu,ty Macieju obejdziesz miasto lasem i zajdziesz ich od Kobióra,ja
uderzę z frontu a hetman Wilhelm wymiecie ich z miasta.Zrobimy krótki
popas i ciągniemy na Rybnik.
-Będzie tak jak każesz,książę.
-Staniemy pod Rybnikiem dużo wcześniej niż się spodziewają.Będziemy
walczyli ich bronią.Do tych czas oni zajmowali wzniesienia a nam kazali
się pchać do góry.Tym razem będzie na odwrót. Domażlice nie mogą się
powtórzyć.Pamiętaj musimy zająć Górę Rudzką która panuje nad Rybnikiem.Znam te miejsca,bo tam ustrzeliłem dużego jelenia.W koło są
bagna i łąki rzek Rudy i Nacyny które nie sprzyjają ciężkiej jeździe i
husyckim wozom.To oni będą musieli się pchać pod górę,i to będzie
nasza szansa.Jest jeszcze jedna rzecz na którą liczę-poparcie wiernych
kościołowi mieszczan rybnickich.
-Myślałem,że do rozprawy z husytami dojdzie pod Pszczyną,powiedział
rycerz Maciej a okazuje się,że to Rybnik będzie tym miejscem które
rozstrzygnie czy Śląsk uwolni się od tej heretyckiej zarazy.
Powoli wjeżdżali w teren znany księciu z lat młodości.Te lasy pełne
zwierza,gdzie i żubra spotkać łacno a powiadają,że i niedźwiedź odwiedza
te tereny.Książę dał znak na krótki odpoczynek .Ludzie i konie muszą
nabrać sił przed czekającą ich walką.Każdy żołnierz wie jak ważne jest
sprawdzenie przed walką ,czy miecz lekko wychodzi z pochwy,czy
mizerykordia prawidłowo dynda na pasku,a i posilić się godzi i czoło
do sucha wytrzeć.Siedzieli na ledwo zieleniejącej się trawie ukwieconej
przylaszczkami i pierwszymi kaczeńcami.Pachołki zadawali koniom
karmę,sprawdzali uprząż.
-Wielebny kapelan niech odmówi modlitwę za nasze powodzenie.
-Mości książę niczego innego nie robię.
-Ale coś po cichu rozmawiasz z Panem Bogiem,a może ty prywatne
interesa załatwiasz.
-W ciszy słyszę głos Pana mego,odparł kapelan.
-Ładnieś to powiedział,że Pan Bóg słyszy i nasze myśli,ale dzisiaj by
dodać sobie otuchy pomodlimy się głośno i razem.
I tak płynęła po polach i łąkach modlitwa śląskich wojów.Skończyli
modlitwę i zabierali się do wymarszu.
-Maciej wyjeżdża pierwszy bo musi zrobić słuszne koło by zajść ich od strony Kobióra.
Książę jeszcze wydawał rozkazy gdy wrócił podjazd wysłany pod Pszczynę.Okazało się,że zamek oblega stosunkowo mała grupa husytów,
bez dyscypliny i porządku.Raczej kręcą się szukając co by jeszcze
zrabować.Jest ich około trzech setek razem z kacerzami i pospulstwem
żądnym grabieży.Książę słuchał wiadomości w wielkim skupieniu bo
przecież chodziło o jego matkę Helenę uwięzioną w zamku.
-Panowie oficerowie,książę zwrócił się do dowódców chorągwi którzy
stale byli w jego otoczeniu.Skoro oddział oblegający zamek jest nieliczny
to darujemy sobie zachodzenie ich od strony Kobióra.Uderzymy frontem
uwolnimy zamek a reszcie pozwolimy uciec w lasy,tam ich dobiją chłopi
którzy mają z nimi swoje porachunki.My zrobimy krótki popas i ruszamy
na Rybnik.
-A Żory?odezwał się rycerz Zenek z Roja-wioski blisko Żor leżącej a
powiązanej z majątkiem braci Cystersów którzy w pobliżu mieli swój
Paradis”-słynny z winnej latorośli.
-Żory miniemy,są dobrze bronione pod dowódcą swojego burmistrza
Frysztackiego,sławnego rycerza.Husytów postraszymy samą swoją
bliskością.Doszły mnie słuchy,że Żory bronione są nawet przez dzielne kobiety,które wrawą wodę leją na łby atakujących.Wszystko wskazuje na to,że główne siły husytów zbierają się koło Rybnika.Tam im wydamy bitwę.Uprzedzimy ich i zwyciężymy.Z pomocą Boga!
-Hura,niech żyje książę.rozległy sie okrzyki.Na Rybnik!
-Nie świętujcie zwycięstwa nad niedźwiedziem gdy niedźwiedź w gawrze
siedzi,zażartował książę.
I poszli w szyku marszowym,przodem jak zwykle lekka chorągiew która
dawała baczenie na wszystkie strony,w środku chorągiew ciężkiej jazdy,
a na końcu chorągiew rycerza Macieja.Zamykał ten pochód tłum ludzi
zbrojnych w cepy i widły,który dosyć miał nieustannych grabieży i mordów,czynionych przez husytów.
-Nie hałasować,żeby nas zbyt wcześnie nie zmiarkowali,las na razie daje
nam ochronę.Oddział posuwał się bardzo szybko,ludzie podochoceni
wczorajszym zwycięstwem rwali się do walki.
Gdy wiechali w zabudowania miasteczka,zaskoczenie husytów było kompletne.Początkwo myśleli,że to pomoc jednego z oddziałów który
penetrował okolicę,lecz gdy rozpoznali znaki książęce wpadli w panikę.
Trębacz zwoływał wszystkich włóczących się po mieście,oddających się
swawoli,ale było za późno.Lekka chorągiew hetmana Wilhelma zmiotła
ich samem rozpędem.Próbowali salwować się ucieczką w wąskich uliczkach,ale i tam dopadły ich topory ślązaków.Pozostałe chorągwie
podzieliły się na dwa skrzydła i z dwóch stron zaatakowały oblegających
zamek.I tu zaskoczenie było tak duże,że początkowo oblegający machali
rękami na powitanie spodziewanej pomocy.Gdy zorientowali się,że chorągwie rozwijają szyk bojowy i ruszają do ataku zwinęli się sprawnie
i ustawili frontem do atakujących.
Pierwsze uderzenie chorągwi lekkiej jazdy przyjęli dzielnie,pozostawiając
na placu boju kilku zabitych.Widząc sytuację książę wydał rozkaz by lekka jazda ustąpiła miejsca pancernej chorągwi.Wtedy dopiero okazało się jak wspaniale wyćwiczone były chorągwie śląskie.Lekka jazda pozorowała atak na husytów.Jednakże zaraz potem udali,że ulękli się
zakutej w żelazo jazdy husyckiej.Już z piersi niektórych husytów wyrwał
się okrzyk tryu,fu,już opuścili ustawione w kierunku nieprzyjaciela piki
i lance,gdy nagle z za pleców lekkiej jazdy pokazała się książęca pancerna
choroągiew.Husyci nie wytrzymali impetu i zaczęli się wycofywać w
kierunku zamku.Wtedy spotkał ich drugi niespodziewany cios.Z okień
zamku zaczęły spadać na ich głowy kamienie,rażeni byli lasem strzał i
kubłami wrzącej wody.W mig zrozumieli,że są w pułapce.Przebić się przez pancernych którzy jako kosiarz szli niosąc śmierć i przerażenie
było niemożliwością.Atakowani z dwóch stron wiedzieli,że przyjdzie im
polec,ale że byli dzielnymi wojownikami postanowili drogo sprzedać
życie.Nikt nie dawał pardonu.Walka była krótka lecz krwawa.Słonko
wchodziło w zenit,gdy otwarły się bramy zamku i oblężeni mogli się
przywitać z wybawcami.Wyszła księżna Helena przywitać swojego syna
Mikołaja,który jako jeden z nielicznych nie uległ modzie na wyrzeczenie
się wiary i przystanie do husytów.Był posiłek dla wszystkich,było wino
dla oficerów i piwo dla żołnierzy.Po odpoczynku postanowiono zbliżyć
się do Żor na tyle by samą obecnością wypłoszyć oblegających ale kroki
kierować na Rybnik.Tam Bolko V-zaciekły husyta stacjonuje i posiłki
zbiera,by rozprawić się z księciem Mikołajem.Powiadają,że spodziewa się wsparcia z samej wielkopolski.Księżna Helena miała wiadomości,że już
wspierają go Zygmunt Korybutowicz z litewskimi zastępami oraz Jan
Kuropata i Derysław z Rytwian a nie wykluczone,że i syn Zawiszy Czarnego Maciej wspiera go swoją osobą.
-Powiadają,że i z Niemczy Piotr Polak wybiera się pod Rybnik.
-Że bitwa będzie to już postanowione,a jej wynik w rękach Boga.
-Niech Was Bóg błogosławi,bo w słusznej stajecie sprawie.Husyci mówią
o poprawieniu wiary a w rzeczy samej sieją śmierć,grabież i cierpienie.
Ale czas był zbyt drogim by go marnować na zbędne gadanie.Uprzedzić,
zaskoczyć Bolka,nie pozwolić mu obrastać w siły,to była sprawa w tej
chwili najważniejsza.
-Zadanie!Dotrzeć do Rybnika i zająć Górę Rudzką,którą niektórzy nazywają Górką Gliwicką albo Cerekwicą.Wytrącić husytom ich broń,
atak z góry przy pomocy ciężkich wozów spiętych łańcuchami.Podejść
pod osłoną nocy i ukryć się w gęstych lasach Kamienia,Paruszowca;
przed świtem zająć szczyt góry.Zmusić Bolka do przyjęcia bitwy na
naszych warunkach.Wyruszamy w imię Boga!


Szalej - Rozdział 11 - Wyprawa

W y p r a w a


Ważne wiadomości przynosisz mości rycerzu.Jasno widać,że jedst
to atak na cały Śląsk.Prokop Łysy,Jan Polak,Zygmunt Korybutowicz,
polscy,litewscy i ruscy kacerze-siła tego.
-A do tego mości książę dodać trza naszych śląskich zdrajców z księciem
Bolkiem V na czele,nie licząc pomniejszych zwolenników tych heretyków
takich jak Runsztajn którego zowią Jastrzębiem,Jerzy z Pszczyny,Zygfryd
z Bełku...
-Daj spokój,znam te nazwiska,książę przerwał wyliczanie kolejnych nazwisk.Martwi mnie bierność Jagiełły który za pomoc w wojnie z zakonem gotowy jest przymykać oczy zbrodnie Prokopa i jego zgraii.
-Powiadają,że królowa Zofka wielką jest przeciwniczką owych heretyków
a,że jest młoda i wielkiej urody a Jagiełło łasy na niewieście powaby to i
nadzieja,że króla opamięta i do zgody z papieżem namówi.
-Wiele w tym prawdy co mówisz Macieju.Puki co przyjdzie nam stawić
czoła owej zarazie.Wiadomości które przekazała zakonnica ważne są dla
mnie i Konrada.Skoro husyci wybierają się do Krakowa to ich oddziały
pozostaną bez wodzów.To będzie nasz czas,żeby mniejsze oddziały które
tyle zła czynią wyciąć w pień.Wielkie oddałeś zasługi mości rycerzu dla
naszej sprawy.Nie zapomnę o tym mości Macieju.To nie styd,że lochem
opuszczałeś rybnicki zamek-na wojnie różnie bywa.Dobrze,że zakonnicę
która oglądała tyle bezeceństw a przecież zachowała wiarę i męstwo oddaliście w opiekę siostrom z Czarnowąsów.Zasłużyła na odpoczynek.
-Dzięki za dobre słowa,mości książę,wszak tylko rycerski obowiązek
wypełniam.
-Szkoda,że inni rycerze tak nie myślą.Puki co czeka nas dużo roboty.Nie
będziesz odpoczywał Macieju,musisz szykować się do drogi.Pojedziesz
okolice Gliwic podburzyć okoliczną szlachtę przeciw Korybutowiczowi.
Jak tylko Korybutowicz opuści Gliwice by z dworem krakowskim targować należy miasto zająć a mieszczan którzy mu sprzyjali po karać.
Poślę umyślnego do Konrada by się do rozprawy z husytami sposobił.
Miej oczy i uszy otwarte.Przychodzi czas żeby każdemu sprawiedliwie
odpłacić.Bolka zostawiam dla siebie a Dobka Puchały i onego litewskiego
sobiepanka Korybutowicza oddaję Konradowi.Macieju weźmiesz dwa konie z mojej stajni,a po tego twojego coś go zostawił wele Pszowa poślę
mały oddział.Kowal zasłużył na nagrodę za wierność.
-Książę panie mam pokorną pdośbę.
-Mów,co w mojej mocy uczynię.
-Chodzi o tego Dobka Puchały;mam ja swoje z nim porachunki,jeszcze
spod Nysy.
-Tej prośby spełnić nie mogę,jest to sprawa mojego kuzyna Konrada który
ma pierwszęństwo przed tobą.To jego krewna pod Nysą tyle zła od onego
Puchały zaznała.
-Pod moją wszak była opieką,powiedział Maciej i stąd moje do onego
arcydiabła rachunki.
-Nie stanę między wami,choć sam chętnie bym skrzyżował z onym Dobkiem miecze.
-Dziękuję mości książę,tym wierniej będę służył sprawie.
-A teraz godzi się rycerzu,żebyś godnie wypoczął,głód zaspokoił a i
trunku zażył.Mam ci ja beczkę przedniego piwa ważonego przez nijakiego
Piwczyka z Rybnika.Każę ci słuszny dzban odlać.
Jakoż rzeczywiście następny dzień i kolejne dni były pracowite i
pełne nowych wiadomości.Oto do księcia dotarł umyślny od rycerza spod Knurowa i Szczygłowic,który potwierdził wieści przekazane przez zakonnicę Maciejowi.Zygmunt Korybutowicz zostawia załogę w Gliwicach i Bytomiu a sam wyrusza do Krakowa .W okolicach Rybnika i Żor pojawiają się duże watachy husytów.Prawdopodobnie oblegany jest
zamek w Pszczynie,w którym rezyduje matka księcia Helena .Duża grupa
husytów łupi miejscowości pomiędzy Żorami a Rybnikiem.Były to bardzo
złe wiadomości,gdyż zdobycie zamku w Pszczynie równało się wzięciu
księżnej Heleny jako zakładniczki a to równało się przystąpieniem księcia
do husytów.Żory obwałowane murami mogą się bronić,ale przecież też nie wiecznie.Kolejne wiadomości napawały zgrozą.Broni się Oleśnica,zdradziecki układ podpisuje Świdnica.Zdrada goni zdradę.Oto
nawet w otoczeniu biskupa rocławskiego dochodzi do oddania husytom
przez rycerza Altzenau twierdzy Otmuchów.Cały Śląsk płonie grabiony i
mordowany.
Po mszy porannej książę Mikołaj jeszcze raz zwołał,wszystkich
znaczących rycerzy na naradę.Sytuacje jest dramatyczna,prawie cały Śląsk
opanowany jest przez husytów.Padają kolejno Kluczbork i Buczyna.
Przybywają kolejne oddziały polskich kacerzy,którym przewodzą Mikołaj
Kornicz,Raczek Wyszyński.Spustoszenie sieje ten który usiłował zniszczyć ikonę jasnogórską a kiedy mu się to nie udało,ze złości ciął
ikonę rapierem zostawiając na policzku Matki Boskiej dwa cię cia na
policzku.Pada klasztor w Krzeszowie.Zgroza!Zgroza!Zgroza!
-Sami widzicie panowie,że miarka się przebrała.Musimy się szykować
na ostateczną rozprawę z husytami.Albo zwyciężymy albo czeka nas
życie w hańbie.Maciej,miły memu sercu rycerz zaniecha wyjazdu pod Gliwice.Ruszamy pod Pszczynę,Żory,Rybnik.Tam będą nasze śląskie
Termopile.Książę Bolko Opolski jest już w drodze,wygląda na to,że minie Racibórz,a uderzy na Rybnik,by po tym pomóc zdobyć Żory.Dzisiaj wyślę
dwóch niezależnych posłańców do Konrada.Nie uderza na Gliwice.My
ruszamy pod Pszczynę,a po tym poszukamy Bolka,znajdziemy go albo
pod Żorami,albo pod Rybnikiem i wydamy mu bitwę.
Natychmiast rozjechali się umyślni do księcia Oleśnicko-Kozielskiego
Konrada oraz biskupa wrocławskiego z prośbą o włączenie się do walk
z husytami i skoordynowanie działań.
Ruch na zamku raciborskim był ogromny.Stale przybywali rycerze ze
swoimi chorągwiami,przybywali feudałowie śląscy by wesprzeć księcia
w rozprawie z husytami.
W powodzi wiadomości jedna była szczególnie ważna i radosna.Oto
Konrad Biały książę na Oleśnicy i Koźlu,wyruszył najkrótszą drogą do
Gliwic.Widać doszły go wieści o wyjeździe Zygmunta Korybutowicza do
Krakowa i nie czekając chciał rozbić bastion husytyzmu na Śląsku którym
były Gliwice.Wiadomość ten potwierdził goniec wysłany przez Mikołaja,
który obok Koźla natknął się na księcia Konrada.W krótkim liście pisał,że zmierza do Gliwic by rozprawić się z Korybutowiczem,Był taki czas,że
książę Mikołaj chciał drogą przez Raciborską Kuźnię dotrzeć do Gliwic
i wesprzeć Konrada,ale zamiaru tego poniechał.Wieści spod Pszczyny i
Żor były wielce niepokojące.Szybka odsiecz stawała się konieczna.
Rozległe łąki wzdłuż koryta Odry dawno nie gościły tylu wojów
i pospolitego ruszenia.Ludzie mieli dosyć rabunku,gwałtów i poniżenia.
Wszyscy uświadomili sobie,że pomocy nie uświadczą.Polsce potrzebna
była ciężka jazda husycka w wojnie z zakonem krzyżackim.Pomimo
deklaracji płynących z Krakowa o odcięciu się od husytów,dla ślązaków
stawało się jasnym,że muszą wziąć sprawy w swoje ręce i zatroszczyść
się o spokój na swojej ziemi.
W czasie marszu wojsk śląskich pod Pszczynę,dotarła do Mikołaja dobra
wiadomość.Konrad pod nieobecność Korybutowicza zdobył Gliwice i
wszystkich mieszkańców którzy okazywali przychylność husytom srogo
ukarał.Gniazdo husytyzmu na Śląsku zostało rozbite.Tym raźniej śpieszył
Mikołaj pod Pszczynę uwolnić swoją matkę Helenę,uwięzioną w zamku
oblężonym przez mały oddział husytów.Nie licząc drobnych potyczek
marsz przebiegał spokojnie.Dobrze zorganizowane oddziały wzbudzały
strach wśród przeciwników.Dopiero niedaleko wsi Pawłowice,w pobliżu
zbójeckiego gniazda Runsztajna,natknął się Mikołaj na większy oddział
składający się z piechoty,taborów i ciężkiej jazdy.Husyci obozowali w
głębokim jarze,pewni siebie zupełnie zaniedbali ubezpieczenie.Byli tak
pewni,że w terenie kontrolowanym przez swojego sprzymierzeńca rycerza
Runsztajna zwanego Jastrzębiem są bezpieczni,że gdy zobaczyli pierwszą
śląską chorągiew zupełnie potracili głowy.Przede wszystkim nie wiedzieli
z jaką siłą mają do czynienia bo większość wojska zasłonięta byłazboczem
głębokiego jaru.Książę choć młody wiekiem był już doświadczonym wojownikiem.Natychmiast nakazał zatrzymać marsz.Chorągiew lekkiej
jazdy ta którą widzieli husyci zaczęła formować szyk bojowy,jak by
zapraszając husytów do walki.
Husyci,co należy przyznać wykazali wielką dyscyplinę,gdyż
natychmiast zaczęli formować szyk bojowy sądząc,że przyjdzie im się
zmierzyć z jedną zabłąkaną śląską chorogwiąDlatego nie zaangażowali
swojej największej siły-wozów spiętych łańcuchami,które siały popłoch
w szeregach nieprzyjaciół.
W tym czasie Mikołaj pod osłoną wzgórza,podzielił swoje chorągwie na
zgrupowania,które każde z innej strony obchodziły wzgórze.Husyci początkowo czekali na atak Ślązaków uznając,że jedna lekka chorągiew to
za mało by rozpędzać swoje ciężkie konie.Widząc jedna,że Ślązacy stoją
nie zamierzając atakować,sami ruszyli z wielkim impetem.A choroągiew
śląska stała zachowując kamienny spokój.Zakute w żelazo ciężkie zastępy
obciążone dodatkowo ciężką zboją pokonywały wzgórze,tracąc stopniowo
impet.Zwalniali coraz bardziej,słychać było sapanie konie,ciężkie oddechy
jeźdców.Na to czekał Zdeńko z Bzia który dowodził śląską chorągwią.
Kiedy chusyci zupełnie zwolnili grzęznąć w mokrym gruncie,Zdeńko
ruszył do ataku.,nie frontalnie a jedynie okrążając ciężką jazdę z dwóch stron.”Kąsał” ją ustawicznie.Husytom było bardzo trudno ustawiać się
frontem do nieustannie zmieniającej pozycje lekkiej jazdy.Co rusz padał
jakiś husyta wydając okrzyk zdumienia,że to właśnie on pada w to zryte kopytami błoto.Nikt nie prosił o litość bo wiedział,że jej nie otrzyma,za
dużo krzywd,zbyt wiele nienawiści było po jednej i drugie stronie by móc
liczyć na litość.Dowódca husyckiej chorągwi zorientował się,że pozwolił
się wmanewrować w walkę na warunkach dla siebie niekorzystnych.Kazał
trąbić odwrót,ale było za późno.Hałas na tyłach dowodził,że Ślązacy zdobyli tabory w którychprzebywała piechota zupełnie nie biorąca udziału
w walce.Husyci uważali,że jedną lekką chorągiew rozbije ciężka jazda
samym swym impetem.Zaskocznie było tak wielkie,że piechota miast
formować szyk bojowy,poszła w rozsypkę.Uciekali pojedynczo i grupami
zostawiając tabory a w nich konie,wozy i mnóstwo zrabowanego mienia.
W pogoń poszła lekka chorągiew rybnicka tnąc niemiłosiernie każdego
kto nawinął się pod miecz.W tym samym czasie chorągiew samego księcia
ustawiona w szpaler przyjmowała husyckich jeźdźców którzy salwowali
się ucieczką z pola walki.Pogrom był zupełny.Oszalałe konie biegały
szukając swych panów.
Książę nakazał zebrać swój oddział i poniechać pościgu pojedynczych
żołnierzy.Czasu było mało,Pszczyna a w niej matka księcia Helena potrzebowali pomocy.Gdy wszyscy się zebrali,okazało się,że brakuje
lekkiej chorągwi rycerza Macieja złożonej z wolnych rycerzy.Czyżby
wpadli w zasadzkę?A może zostali rozbici w starciu?Rycerz Maciej
ze swoją chorągwią jak by się zapadł pod ziemię.
-Mości hetmanie Wilhelmie weźcie kilku jazdy i poszukajcie czy aby
nie jest ranny i nie potrzebuje pomocy.Gdybyście go znaleźli martwego
też go sprowadźcie,bo dzielny to rycerz i godnego wymaga pochówku.
W czasie gdy szukano rycerza Macieja,książę dokonywał przeglądu
swojego oddziału.Straty były małe.Zaskoczni husyci bronili się słabo nie
zadając wojskom księcia większych strat.Jedynie lekka chorągiew która
stała na szczycie i przyjęła uderzenie pancernej chorągwi husytów były
niewielkie straty.Walka była zwycięska i stanowiła dobrą zapowiedź przed
jutrzejszym spotkaniem pod Pszczyną.
-Dziękować Bogu,mości rycerze,że mogliśmy odnieść to zwycięstwo,które
podniesie nas na duchu.To dobry znak na przyszłe wyprawy.
Nagle dał się słyszeć tętent licznych kopyt i podniesione głosy
przerywane śmiechem.To połączone chorągwie rycerzy Wilhelma i
Macieja.Rycerz Maciej na długim sznurze prowadził nie lada gagatka.
-Mości książę złapałem nie lada oficyjera,lubieżnika i mordercę,dobrego
znajomego spod Rybnika i Nysy,imć pana Dratewkę.Tak się nakazał wołać
a jak jest naprawdę,kto go tam wie.Więcej on ma cnoty niewieściej na
sumieniu niż nie jeden włosów na głowie.
-Szczgólnie jak je łysy,odezwał się jakis dowcipniś ośmielony dobrym
chumorem księcia.
-Jak mnie poznał to dał takiego dyla,że mało mi konia nie zatarł,tak migał
miedzami ani hazok.Myślę,że już więcej bezeceństw czynić nie będzie,
dlatego puściłem się za im.Kompanów posiekalim a tego tu przyprowadziłem przed twoje oblicze żebyś z bliska zobaczył jak wygląda
zdrajca,świętokradca,,lubieżnik i bezecnik.
Przed księciem stał chudy mężczyzna w czarnej pelerynie i kapeluszu
z dużym rondem,które ocieniało twarz.
-Jak cię zowią,zapytał książę.
-Raczek,a wołąją mnie Dratewka,bo handluję dratwą.
-Tak jest jak o tobie mówią?
-Łżą panie!Jestem człowiek spokojny i nikomu krzywdy nie czynię.
Handluję dratwą i ludziom pomagam.
-A gdzie masz dratwę?chciałbym kupić,powiedział książę .
-Husyci mnie ucapili i dratwę zabrali.
-I tak jeździłeś z husytami miast dratwy nosisz u boku miecz i topór.A co
robiłeś w Rybniku i Nysie?temu rycerzowi który widział twoje czyny
kłam zadajesz?Związać i powiesić do góry nogami,rozkazł książę,nie
umiera powoli,ku przestrodze innym.
-Mości książę mnie go zostaw,powiedział Maciej,wyduszę z niego wszystko co wie,a wie nie mało.
-A weź go sobie żeby go przepytać.
-Pokorne dzięki mości książę,powiedział Maciej.Oj będziesz ty Dratewka

żałował że cię matka rodziła.Marny twój los.